Półtora roku przerwy
Trudno mi uwierzyć, że od mojego ostatniego wpisu upłynęło tyle miesięcy, jednak to niestety prawda. Po raz kolejny mam okazję się przekonać jak szybko płynie czas. Tak naprawdę nie wiem, co mnie zmotywowało do dzisiejszego wpisu. Może chęć jakiegoś powrotu do blogowania, może po prostu nadmiar wolnego czasu, który niespodziewanie otrzymałem od losu razem z przeziębieniem, a może jest to dobry sposób zbiorczej odpowiedzi na wszystkie maile, które od was dostałem przez te kilkanaście miesięcy z zapytaniem, co się ze mną dzieje itp.
Sam nie wiem, ale po tak długiej przerwie w pierwszej kolejności chciałbym przede wszystkim troszkę przybliżyć kwestie moich poczynań w sieci i nie tylko, bo już dawno temu sobie postanowiłem, że to będzie głównym przedmiotem mojego bloga. Tematom bardziej osobistym postaram się wkrótce poświęcić oddzielny wpis.
Zacznę od samego bloga. Skoro już zainteresowałem się nim ponownie po tak długiej przerwie, postanowiłem zmienić jego wygląd. Tak naprawdę już od kilku tygodni chodziła mi po głowie ta myśl. Nawet parę razy zasiadałem przy monitorze i szukałem nowych skórek, jednak żadna jakoś nie przypadła mi do gustu. Jestem w tej kwestii dosyć wybredny, bo sam nie wiem czego chcę. Po prostu coś musi w sobie mieć i już. Czasem w pierwszym momencie design wydaje się Ok, ale po zaimplementowaniu na bloga, coś już przestaje pasować. (prawie jak z kobietami:D) Ten na razie mi się podoba, choć chętnie poznam również waszą opinię. Postaram się go ją jak najszybciej spolszczyć i troszkę zoptymalizować. Informacja na temat „ciasteczek” i polityka prywatności musiała się pojawić z racji nowelizacji przepisów.
Na temat serwisu TRIKI.PL rozpisywałem się tutaj wielokrotnie, więc tym razem krótko i zwięźle. Po kilku latach postanowiłem się w końcu za niego wziąć. Jakoś tak się zmotywowałem faktem, że za kilka miesięcy minie 10 lat od jego powstania. To mój najstarszy projekt i mimo wszystko mam do niego sentyment. W pierwszej kolejności oczyściłem go ze spamu i troszkę zoptymalizowałem, dzięki czemu śmiga teraz jakby dopiero powstał. Dodałem także troszkę nowych treści, choć to dopiero początek nadrabiania dużych zaległości.
Jeśli natomiast chodzi o vsp.pl to całkowicie zmieniła się moja koncepcja odnośnie tego projektu. W sieci jest już mnóstwo dostawców usług hostingowych. Którzy nawet za darmo udostępniają miejsce na swoich serwerach. W związku z tym podjąłem decyzję o zaprzestaniu przeze mnie świadczenia podobnych funkcjonalności. Nie ma to po prostu sensu. Chcąc mieć z tego konkretny zysk musiałbym mieć, co najmniej 1000 aktywnych kont, a do tego potrzebowałbym dużej siły przebicia na rynku i całej infrastruktury serwerowej. Szczerze mówiąc na dzień dzisiejszy mam ciekawsze tematy na głowie. Swoje doświadczenie zdobyłem przez te kilka lat i to mi na razie wystarczy. Aktualnie jestem w trakcie przenosin wszystkich kont, które były na moim serwerze do firmy zewnętrznej. Z domeny na pewno nie zrezygnuję, ale wykorzystam ją do innych celów. Myślałem o przeniesieniu mojego bloga pod ten adres, ale jeszcze nie podjąłem decyzji w tej sprawie.
Odnośnie metalmundus to zmieniło się tylko tyle, że od pewnego czasu współtworzę to firmę w oparciu o nią świadczę wszystkie swoje usługi. Reszta pozostała bez zmian, więc nie ma sensu się bardziej rozpisywać,
Sklep pecetowiec nie istnieje. Kilka miesięcy temu zdecydowałem o jego zamknięciu. Prowadzenie go przestało być po prostu opłacalne. Musiałbym otworzyć stacjonarny sklep najlepiej w centrum Warszawy by, móc na samej sprzedaży zarobić konkretne pieniądze. W chwili obecnej nie chcę mi się w to bawić. Wolałbym już otworzyć klub snookerowy:-) Sprzedaż tylko w sieci nie przynosi pożądanych zysków, jeśli jest się małą firmą. Brak siły przebicia, a serwisy aukcyjne skutecznie rujnują uczciwych sprzedawców. Wiadomym jest, że jak ktoś sprzedaje sprzęt bez faktury i w dodatku towar pochodzi z nie koniecznie legalnego źródła to może go sprzedać za cenę niżą, niż ja przykładowo mam w hurtowni. Prawda to smutna, lecz prawdziwa. Jeśli ktoś chce działać na rynku legalnie to nie ma łatwego życia. W dalszym ciągu zajmuję się dystrybucją i sprzedażą sprzętu informatycznego, jednak głównie firmom, z którymi współpracuję.
Galeria snookerowa istnieje i ma się dobrze. Przeniosłem ją jednak na facebooka. Dzięki temu mogę z nią dotrzeć do większego grona odbiorców. Jak ogarnę kilka bieżących spraw wokół siebie to zajmę się jej promocją i dodam kolejne fotki, bo w kolejce czeka ich jeszcze kilka tysięcy.
Kilka miesięcy temu zdecydowałem także o likwidacji forum sportowego, które miało być alternatywą po zamknięciu forum Eurosportu. Fora dyskusyjne padają teraz jedno po drugim. Świat idzie do przodu i ludzie wolą dyskutować teraz na portalach społecznościowych. Nie jestem ich zwolennikiem, ale muszę się z tym pogodzić.
Żeby nie wyszło na to, że nic nie robię to jest także coś nowego, o czym muszę wspomnieć. Dosyć mocno związałem się z klubem snookerowym(Bilabar) Tam spędzam dużo wolnego czasu, gram, ogólnie się luzuję i wspieram jak tylko mogę. Głównie pod kątem informatycznym, ale nie tylko.
Chyba to byłoby na tyle tytułem wstępu:-) W sumie wyszedł mi całkiem pokaźny wpis. Trudno mi w tej chwili się zdeklarować, że wrócę do regularnego blogowania jak kilka lat temu, ale mogę obiecać, że będę próbował. Nie mam zamiaru jednak robić niczego na siłę. Jak będę miał natchnienie to coś tam napiszę. Ostatnio staram się poświęcać więcej uwagi sprawom prywatnym. Dochodzi do tego sporo pracy zawodowej i oczywiście snooker, któremu jak zawsze poświęcam masę czasu i tak trzymać, bo chyba tylko dzięki tej pasji jeszcze jestem wstanie w miarę normalnie funkcjonować.
Muzyka na nowy rok
Święta Bożego Narodzenia już praktycznie za nami. W moim przypadku można powiedzieć, że minęły „piorunem” i bez wyrazu. Były jak każde inne. Nic szczególnego w związku z tym nie ma się co rozpisywać w ich temacie, a życzeń też już raczej nie wypada.
Wielkimi krokami zbliżamy się już do końca roku. Za pewne każdy w jakimś tam stopniu stara się go podsumować w swoich przemyśleniach. Ze swojej strony mogę go z jednej strony zaliczyć do pechowych, bo spotkało mnie sporo przykrych rzeczy, na które nie bardzo miałem wpływ, ale z drugiej strony już sama jego końcówka nie jest taka tragiczna. Nie chcę w związku z tym myślami wracać do tych przykrych wydarzeń, których było zdecydowanie więcej, bo rozpamiętywanie tego, co było i tak nic nie zmieni. Trzeba wyciągnąć możliwie jak najwięcej wniosków z własnych błędów oraz przykrych wydarzeń i skupić swoją uwagę na tym, co przede mną, by mieć siłę stawić czoło nowym wyzwaniom. (Ale mi wyszło)
Główne sukcesy pod koniec upływającego roku dotyczą sfery zawodowej, ale to też coś. Poza tym udało mi stworzyć dwa nowe projekty, które przetrwały i patrząc na zainteresowanie nimi ze strony internautów mogę śmiało stwierdzić, że się przyjęły, więc to także sukces, bo praca jaką w nie włożyłem nie poszła na marne.
Sporo także działo się w świecie snookerowym. Setki godzin spędzonych przed komputerem oglądając kolejne turnieje i trzeba przyznać, że było na co popatrzeć. Absolutnie nie żałuję żadnej godziny spędzonej przed ekranem. No a pod koniec roku PTC, na którym było mi dane być osobiście. No i to zdecydowanie dodało mi skrzydeł. Sukcesy zawodowe także, ale możliwość zobaczenia ludzi, których podziwiam na ekranie telewizora i ta atmosfera oraz towarzystwo, w jakim byłem na długo pozostanie w mojej pamięci. Do dziś jak wracam myślami do tamtych dni dostaję gęsiej skórki.
Rok 2011 był także wyjątkowy pod względem muzycznym. Pojawiło się wyjątkowo dużo naprawdę dobrych płyt i pojedynczych utworów. Do wielu z nich jeszcze nawet nie dotarłem, ale powoli nadrabiam zaległości. Gdybym poniżej chciał zamieścić wszystkie utwory z tego roku, które zrobiły na mnie wrażenie i które uważam za bardzo dobre, ta lista musiałaby mieć ze 100 pozycji. Dlatego postanowiłem zamieścić tylko kilka, które w ciągu ostatnich miesięcy pozytywnie mnie prześladują i najchętniej do nich wracam. Ich kolejność jest przypadkowa.
Na koniec chciałbym wam i sobie życzyć by nadchodzący 2012 rok, był absolutnie wyjątkowy i pozytywnie diametralnie inny od 2011. Oby udało się zrealizować wszystkie plany i postanowienia noworoczne. Niech każdy dzień będzie pozytywnym zaskoczeniem i przybliża nas do osiągnięcia tego, na czym nam najbardziej zależy. Dziękuję wszystkim tym, którzy mnie przez cały ten rok usilnie wspierali, gdy była taka potrzeba. Dziękują za okazaną życzliwość oraz dobroć. Niech to do was wróci ze zdwojoną siłą. Dzięki za to, że jesteście.
Players Tour Championship 2011 (PTC 6) „Warsaw Classic” – Snooker
Długo się zastanawiałem, w jakiej formie sklecić te kilkadziesiąt zdań i stąd dopiero dziś postanowiłem opublikować ostateczną wersję. Stwierdziłem, że nie ma sensu bym opisywał dokładne, co działo się na EPTC 6, bo takowy tekst już został opublikowany pod poniższym linkiem:
http://www.snooker.pl/wiesci.php?id=1630
Z kolei, jeśli ktoś chciałby pooglądać ciekawe zdjęcia z tego wydarzenia gorąco polecam poniższe linki:
http://snooker.pl/galerie2/index.php/2011/PTC-Warszawa-2011
http://www.facebook.com/media/albums/?id=113556728725826
O czym w związku z tym chcę napisać? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Przeglądając strony związane ze snookerem natknąłem się kilka artykułów, które opisują co ogólnie się działo. Ja chciałbym zobrazować cały turniej od nieco innej strony, czyli z punktu widzenia widza, a przy okazji VIP-a. Jako zwykły widz widziałbym tylko tyle, co działo się w hali, na której znajdowało się łącznie 10 stołów. Nie widziałbym natomiast tej całej otoczki i tego jak to wyglądało od środka.
29-go września odbyły się kwalifikacje do PTC 6. Tego dnia chyba tylko raz zajrzałem do VIP roomu. W sumie wtedy jeszcze nie za wiele tam się działo. Mały ruch i spokój, więc nie było sensu spędzać w nim za wiele czasu. W związku z tym, że kibiców praktycznie nie było miałem okazje się porozglądać, gdzie, co i jak. Zdziwiła mnie ilość miejsc dla kibiców. W sumie prawie dwa tysiące. To całkiem sporo. Ustawienie stołów też było dosyć specyficzne. Na pierwszym planie obok siebie dwa stoły, a reszta już nieco dalej. Niestety tylko jeden stół był pod kamerami. Jeśli ktoś zechciałby nagle oglądać, inny stół poza telewizyjnym i ewentualnie drugim, był zmuszony do zmiany miejsca. Ogólnie zarówno ustawienie stołów jak i trybun było bardzo przyjemne. 30-go zmagania zawodników ruszyły pełną parą. Szczerze mówiąc spodziewałem się troszkę większej liczby kibiców. Z początku więcej ludzi było VIP roomie, niż na sali co było z kolei pretekstem do ciekawych żartów. Na szczęście z biegiem czasu sytuacja się zmieniała i kibiców przybywało.
Na początku myślałem, że wszystko będzie się zaczynać koło 9-ej i kończyć w okolicach 23-ej, a w ciągu dnia będę miał czas na to, by gdzieś tam wyskoczyć i zjeść jakiś gorący posiłek. Już pierwszego dnia mój plan legł w gruzach, bo okazało się, że praktycznie przez cały dzień jest coś ciekawego do oglądania, a i rozgrywki kończyły się o wiele później niż zakładałem. W godzinach nocnych, był rozgrywany mini turniej o dziką kartę do German Masters, co powodowało, że całość kończyła się w okolicach 2:30. Niestety ani jednego dnia nie dotrwałem tak absolutnie do końca zwyczajnie ze zmęczenia.
Sporo kibiców przyciągnęły mecze z udziałem naszych rodaków, a zwłaszcza mecz Kacpra Filipiaka i Grzegorza Biernadshiego. Z oczywistych względów „tłumy” przyciągnęli także Judd Trump, Neil Robertson, Steve Davis, Tony Drago.
Pełna lista zawodników łącznie z drabinką turniejową jest na stronie: www.eptc.pl
Na uwagę zasługuje fakt, że mimo obaw w trakcie finału zgromadziła się naprawdę pokaźna liczba kibiców i choćby właśnie dzięki temu, miejmy nadzieję, że w przyszłym roku PTC również zawita do naszego kraju. Warto też podkreślić ładne zachowanie i dobre reakcje publiczności w odpowiednich momentach. Ludzie bardzo żywo reagowali na dobre zagrania zawodników. (głównie naszych rodaków). Momentami może było nawet zbyt entuzjastycznie, ale dzięki temu było też śmiesznie. Trzeba przyznać, że kibice są naprawdę dobrze wyedukowani w temacie snookera i dobrze wiedzą, które zagrania zasługują na oklaski i kiedy przewaga punktowa jest na tyle duża, że partia jest wygrana przez danego zawodnika. To mnie osobiście bardzo cieszy. Panowała także wysoka kultura. Dzwoniące telefony to były skrajne przypadki. Pod tym względem także wypadamy bardzo pozytywnie w porównaniu do innych krajów. Hala była dobrze klimatyzowana, więc panująca w środku temperatura i dosyć wygodne siedzenia na trybunie głównej sprawiały, że oglądanie snookera na żywo w takich warunkach było naprawdę miłym doświadczeniem. Przygotowanie stołów przez organizatorów także było na bardzo wysokim poziomie. Zawodnicy rzadko, kiedy prosili sędziów o wyczyszczenie białej lub zagrywanej bili na skutek nieczystego kontaktu, bo kicki zdarzały się sporadycznie. To bardzo ważne zwłaszcza dla zawodników i z pewnością kolejny duży plus dla nas.
Ogólnie całość wywarła na mnie tak pozytywne wrażenie, że nawet nie jestem wstanie tego opisać, by odpowiednio zobrazować swoje pozytywne emocje. Do teraz jak wracam myślami do tego wydarzenia dostaje gęsiej skórki na całym ciele:-) Przez cały turniej panowała naprawdę magiczna atmosfera. Wszyscy, łącznie z zawodnikami byli bardzo wyluzowani. Gdybym miał możliwość podziwiania tego zjawiska tylko oczami kibica zgromadzonego na trybunach z pewnością wiele tych pozytywnych emocji, by mnie niestety ominęło. Dzięki przepustce do VIP roomu miałem okazję poznać wielu zawodników, których podziwiałem do tej pory tylko przez pryzmat ekranu telewizora. W rzeczywistości to naprawdę niesamowici ludzie. Pełni poczucia humoru i pozytywnej energii w dodatku bardzo otwarci na dyskusje, autografy itd. Jestem dumny z tego, że miałem możliwość ich poznać i zobaczyć, jacy są od strony prywatnej. W tym momencie pragnę podziękować pewnej złotej duszy, która zdecydowała mi się przez te kilka dni towarzyszyć i wspólnie ze mną przeżywać wszystko to, co się działo. Gdyby nie ona za pewne w ogóle nie wybrałbym się na PTC6 osobiście, tylko spędziłbym ten czas oglądając całość jak zwykle z pozycji widza przed ekranem telewizora.
Zawsze opowiadając komuś o snookerze staram się podkreślać tą specyficzną atmosferę związaną z tym sportem. To odróżnia go choćby od pool bilardu i sprawia, że jest absolutnie wyjątkowy. Taki też był cały turniej EPTC i mam nadzieję, że każdy, kto miał możliwość oglądać go na żywo w Arenie Ursynów podzieli moją opinię. Oby tego typu turnieje z udziałem zawodowców były rozgrywane w naszym kraju częściej, a liczba kibiców stale rosła.
W końcu trochę naprzód
Po długiej przerwie w końcu postanowiłem się reaktywować. Z jednej strony ostatnio brakowało czasu, by na spokojnie usiąść i napisać te parę słów, a z drugiej nawet nie miałem ochoty na dzielenie się jakimiś informacjami. Warto jednak wspomnieć, że po serii niepowodzeń, jakie ostatnio miałem w wielu dziedzinach w końcu coś zaczyna się w moim życiu zmieniać na lepsze.
Poznałem trochę nowych ludzi, którzy okazali się być dla mnie bardzo życzliwi i pomogli uporać się z pewnymi sprawami. Oczywiście do tego, by wszystko wróciło do tak zwanej normy jeszcze z pewnością bardzo daleka droga, ale najważniejsze, że coś się w końcu zaczęło dziać pozytywnego. W tym momencie pragnę podziękować jednej duszy, która poświęca mi ostatnio bardzo dużo czasu i pomaga mi się odnaleźć w nowej rzeczywistości.
Zrobiłem sobie tylko dłuższą przerwę od pisania, ale nie znaczy to wcale, że tutaj nie zaglądałem. Wręcz przeciwnie. Wykonałem sporo takiej pracy, której nie widać na pierwszy rzut oka. Zoptymalizowałem nieco wydajność, by zawartość stron i paneli ładowała się szybciej. Dostosowałem w końcu stopkę, by w końcu wszędzie wyświetlała się taka jak powinna. Po części zintegrowałem bloga z usługą gogle+, ale to dopiero początek. Cała ta funkcjonalność jest jeszcze w wersji BETA, więc nie ma co od razu szaleć z pełną integracją, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że za chwile gogle wprowadzi pewne zmiany i całą zabawę będę musiał zacząć od początku. Póki, co udostępniłem ikonkę gogle+ pod publikowanymi treściami. Podzieliłem na dwa panele odnośniki do stron związanych z moją twórczością i linkami do moich profili na portalach społecznościowych. Mam nadzieję, że ułatwi to nieco nawigację. Z wielkim opóźnieniem, ale w końcu dołączyłem do portalu społecznościowego MySpace. Udało mi się także zintegrować go z blogiem, dzięki czemu wszystkie treści będą się tam publikowały automatycznie. Może to niewiele, ale wprowadzenie tych wszystkich nowości i zmian zajęło mi trochę czasu.
Postaram się częściej tutaj pozostawić po sobie jakiś ślad, ale nie mogę obiecać, że będzie to tak regularnie jak za dawnych dobrych czasów.
Powiew nowości i klasyki
Wyjątkowo postanowiłem kontynuować temat z poprzedniego wpisu i zamieścić jeszcze kilka utworów, które moim zdaniem są warte posłuchania. Nie mam zamiaru się rozpisywać na temat każdego z nich z osobna. Zamieszczam je, bo gdybym miał je oceniać to dostałyby ode mnie dosyć wysokie noty. Taka mieszanka dobrych nitów tekstów i flow, a do tego znowu odwołanie do klasyki.